OGŁOSZENIA
There are no ads matching your search criteria.

Gołdapianka została dawcą DKMS: „Słyszałam plotki, że jak oddam szpik to sprzedadzą moje narządy lub porwie mnie UFO”

Iza jest dawcą szpiku kostnego i odebrała już telefon z prośbą o pomoc. Jak to się skończyło?

W związku ze zbliżającą się akcją, na której będzie możliwość zarejestrowania się jako potencjalny dawca DKMS-u. Przeprowadziliśmy wywiad z Izą, która podzieliła się już swoim materiałem genetycznym.

Przeczytajcie o jej doświadczeniach, radości i satysfakcji z ratowania życia.

Izabela Bielska to Gołdapianka, wolontariuszka 18+. Z zawodu fizjoterapeutka w sanatorium w Gołdapi, która na co dzień zajmuje się pacjentami.  Z pasji pomaga innym. Oddała szpik 8 lat temu w 2014r.

Co skłoniło Cię do zarejestrowania się w bazie dawców szpiku kostnego? Jak zaczęła się cała przygoda związana z tą akcją?

Iza: Pewnego pięknego dnia moja siostra przyniosła do domu pakiety rejestracyjne z DKMS-u (zamów tutaj) te, które możemy dostać przez internet. I we dwie zrobiłyśmy to co tam trzeba w tej instrukcji, wrzuciłyśmy do skrzynki. Wszystko przebiegło bardzo sprawnie, bezpłatny również był zwrot ich, gdyż cały koszt pokrywa fundacja.

A co było dalej? Jak do tego doszło, że zostałaś dawcą?

Iza: Jakiś czas minął,  właściwie dwa lata od rejestracji i dostałam telefon. Pierwsze pytanie było takie czy ja to ja i czy podtrzymuje swoje dawstwo- zgodę na oddanie komórek macierzystych. Po krótkim czasie zadzwonili do mnie ponownie i powiedziano, że w trybie pilnym odbędzie się cała ta akcja, ponieważ jest nagła potrzeba. Oczywiście od razu się zgodziłam. W trybie pilnym miałam robione badania, wysłano mnie do najbliższej przychodni, która miała zawartą umowę z fundacją. W moim przypadku był to Szpital Wojskowy w Ełku. Tam zrobiono mi badania krwi i inne podstawowe wyniki aby sprawdzić, czy jestem zdrowa -to bardzo ważne aby dawca był zdrowy. Po wszystkim wysłano mnie do Warszawy na specjalistyczne badania żeby sprawdzić, czy oddanie szpiku mi nie zaszkodzi. Przede wszystkim w oddaniu szpiku chodzi o to aby nie zaszkodzić dawcy, to jest najważniejsze. Jak okazało się, że wszystko jest dobrze, to umówili mnie na pobranie komórek macierzystych.

Jakie były pierwsze wrażenia po otrzymaniu telefonu z DKMS-u?

I.: Byłam w szoku, czułam się jakbym wygrała w totka. Byłam naprawdę bardzo szczęśliwa, że ten telefon otrzymałam. Oczywiście od razu powiedziałam, że tak, podtrzymuje swoje dawstwo i czekałam na dalsze instrukcje.

Czy pobranie komórek macierzystych było bolesne? W jaki sposób się odbyło? 

I: Oddanie szpiku nie bolało. Właściwie nie myślałam o tym wtedy, były sprawy ważniejsze. Chciałam aby wszystko odbyło się sprawnie, aby pomóc drugiej osobie. 

W umówiony dzień przyjechałam do Warszawy. Wybrałam konkretnie tę klinikę, ale oczywiście była możliwość wyboru spośród innych klinik w Polsce. Pojechałam tam ze swoim ówczesnym chłopakiem, który teraz jest moim mężem. W Warszawie wszystko trwało właściwie dwie doby, cztery godziny w jednym dniu i w kolejnym trzy. 

Są ogólnie dwie metody oddania komórek macierzystych: jedna to oddanie z krwi obwodowej, która jest stosowana najczęściej. Drugą metodą jest pobranie z talerza kości biodrowej- ta metoda jest stosowana najczęściej jeżeli biorcą ma być dziecko. U mnie została zastosowana metoda z krwiobiegu, wyglądało to w ten sposób, że jednej ręki wydostawała się krew, maszyna filtrowała ją i zbierała komórki macierzyste, natomiast krew odfiltrowana trafiała z powrotem do mnie. Potrzeba milionów tych komórek, niestety pierwszego dnia nie udało się zebrać wystarczającej ilości dlatego drugiego dnia cała procedura została powtórzona. W trybie pilnym materiał pojechał kurierem do Niemiec. 

Jak wyglądał nocleg w Warszawie, był sponsorowany przez fundację? 

I.: Fundacja rekompensuje wszystko. Oczywiście sama na początku płaciłam, ale mogłam przedłożyć rachunki i cała kwota została zwrócona. Zarówno nocleg, wyżywienie jak i dojazd do Warszawy czy taksówki już tam na miejscu-wszystko było refundowane. Wspomnę jeszcze, że nocleg był w hotelu, który rekomendowała fundacja dla 2 osób, dla mnie i mojego opiekuna. Ważne jest żeby pojechać z kimś dla wsparcia i własnego bezpieczeństwa, jeżeli ktoś będzie słabszy po oddaniu.

Jak ta decyzja wpłynęła na relację z bliskimi? 

I.: Kibicowali mi, oczywiście również bali się o mnie, ale byli szczęśliwi. Przede wszystkim byli mile zaskoczeni, że w rodzinie jest ktoś, kto pomoże drugiej osobie w taki sposób. 

Czy wiedziałaś kto będzie biorcą Twojego szpiku?

I.: Tak, była to 60- letnia kobieta z Niemiec. Dowiedziałam się o tym już później, domyśliłam się, że „60 K” to musi być wiek i płeć. Jak zapytałam panią, która te maszyny obsługiwała czy to jest kobieta i ma 60 lat to tylko mrugnęła potwierdzając, bo nie mogła mi powiedzieć wprost kto jest biorcą. 

Jak wyglądało Twoje życie po oddaniu komórek macierzystych? 

I.: Czułam się jakbym.. Jeszcze raz powtórzę.. Czułam się jakbym wygrała w totka. Byłam szczęśliwa, że jestem jedną z tego miliona osób, które mogły oddać szpik. Czułam się dumna i cieszyłam się bardzo, że mogłam komuś pomóc. 

Czy byłaś świadoma tego, że ratujesz komuś życie?

I.: Tak nie do końca, może nie brałam pod uwagę rangi tego wszystkiego. Po prostu była potrzeba to pomogłam, dopiero może z czasem tak sobie myślałam, że to właściwie mogła być moja mama- wiek był podobny. Wtedy zrozumiałam, że nieważne ile ma się lat. Jeżeli jest chęć życia to trzeba pomóc o ile jest taka możliwość.

A gdyby znowu zadzwonił telefon z DKMS-u? 

I.: Czekam na to, bez wahania bym się zgodziła. 

Bywa tak, że potencjalni dawcy rezygnują z zabiegu?

I.: Tak, dlatego sama decyzja o dawstwie jest bardzo ważna i musi być odpowiedzialną decyzją. W momencie kiedy my się zgadzamy, że oddamy szpik w tym samym czasie jesteśmy przygotowywani, a z drugiej strony osoba, która ma dostać szpik też jest przygotowywana. Ta osoba dostaje chemię wyjaławiającą organizm, po tej chemii człowiek staje się bezbronny. Każda mała infekcja może zabić. Więc jeżeli w tym etapie wycofamy się- możemy zabić tę osobę. Dlatego bardzo istotne jest podjęcie świadomej decyzji. 

Z jakimi mitami spotkałaś się podczas swojej przygody z DKMS? 

I.: Mitem głównym jest to, że szpik pobierany jest z kręgosłupa, co jest nieprawdą. Kolejnym mitem jest twierdzenie że jeśli ktoś odda już szpik i będzie w bazie dawców gdzie jego genotyp jest poznany to wtedy może zostać porwany i narządy wewnętrzne zostaną do przeszczepu sprzedane lub… że przyleci UFO i tę osobę porwie, tak słyszałam. Może nas to śmieszyć, ale to są prawdziwe emocje ludzi, którzy naprawdę tak uważają.

Co poradziłbyś innym, którzy chcieliby zostać dawcą szpiku kostnego, ale się boją?

I.: Przede wszystkim życzę dużo otwartości, trzeba być zdecydowanym. To jest dla osób, które chcą pomóc komuś innemu. To nas nic nie kosztuje, nie boli a możemy podzielić się cząstką siebie i uratować komuś życie. A satysfakcja, powiem szczerze, że jest wielka.

Poza tym mam do wszystkich czytelników WIELKĄ PROŚBĘ… Aktualnie odbywa się SZAFOWANIE dla Julka Szoki, które stawiam na pierwszym miejscu. 

Jesteśmy już tak daleko, osiągnęliśmy już tak dużo w związku z tą akcją, że teraz po prostu musimy dać rady i doprowadzić zbiórkę do pozytywnego finiszu.

Dlatego kochani, przejrzyjcie swoje szafy, piwnice, strychy i przygotujcie rzeczy w dobrym stanie, które wam już nie są potrzebne, a przyczynią się do pomocy dla Julka.

Ubrania możecie przynosić m.in. do punktu Epaka w Gołdapi lub do Magazynu przy ul. Partyzantów 18A

Gorąco was zapraszam !

A więc drodzy czytelnicy-nie zastanawiajcie się, bo tak niewiele potrzeba, żeby dać komuś nadzieję i uratować życie…

Fotowoltaika
Ubezpieczenia
Naprawa Motorów